PARIS FASHION WEEK - SPRING/SUMMER 2018 cz.III

Dzień dobry Moi Drodzy i wybaczcie przerwę, ale pisanie pierwszego artykułu dla amerykańskiego tygodnika nieco mnie pochłonęło ☺ Dzisiaj jestem cała do Waszej dyspozycji, zatem przejdźmy do FashionWeek w Paryżu i kilku projektantów, którzy zostali na tapecie. Przemycę Wam tylko małe info, że niedługo zacznę Wam wplatać nieco info z polskich ( jeszcze małych, ale powoli rosnących w siłę) weekendów modowych, jednak głównie z zakresu SlowFashion. Przejdźmy jednak do sedna, czyli jako pierwsza...


Stella McCarctney


I od razu widać kobieca rękę! Nawet w pierwszej "jeansowej" stylizacji. Czy już mówiłam, że ogromnie się cieszę, że oprócz prochowców wraca także do łask jeans?! Tak tak i jeszcze raz tak. Ten materiał jest niemal uniwersalny i dobry projektant jest w stanie wyczarować z niego wszystko! Bodajże na wiosnę mówiło się już w Paryżu, że spodnie "rurki" odejdą do przeszłości i Stella jest kolejna projektantka, która to udowadnia. Tutaj wszystko postawione było na luz z odpowiednimi proporcjami. Jak widać spodnie przypominają krojem nieco te sprzed 15 lat jakie zwykło się wtedy nosić, bo....były po prostu wygodne a góra zawsze równoważyła zwężane nogawki. Czerwień zawsze fascynuje kobiety i uwodzi mężczyzn, jednak czy taki krój może interesować? Moim zdaniem tak. Ciekawa asymetryczna góra przyciąga uwagę, a taką sukienkę mogą założyć śmiało dziewczyny w rozmiarze 36 jak i 46 i będzie podobnie się układać na figurze. Za to trzecia stylizacja...(szczerze dopiero się przyzwyczajam do zielonego koloru w swojej szafie) wygląda dość...nietypowo. Sukienka w mikrofony w odmiennych barwach zieleni z żółcią przełamywaną purpurą, którą wszystko wieńczy głęboki dekolt z pokaźnym kołnierzem. Osobiście nie założyłabym jej na wieczorowe wyjście, ale jako ciuch do pracy myślę, że spokojnie bym się odnalazła. Zamieniłabym jedynie ciężkie botki na białe trampki lub sandałki na koturnie w kolorze purpury. 

Aleksander McQueen

 
To był dość "zwiewny" i "prosty" pokaz. Nie mówię tutaj o aranżacji czy kreacjach, ale o nurcie. Oczywiście PROCHOWIEC! Nawet w układzie modelek możecie zauważyć, że prochowiec przeplata się ze zwiewnymi szyfonowymi i jedwabnymi sukienkami. Prochowce zostały zachowane w swoich oryginalnych kolorach - odcieniach jasnego brązu i beżu - jednak z dodatkami złota czy jasnej bieli. Sukienki natomiast królowały w pastelach od pudrowego różu po ciepłe barwy koralu i brzoskwinie, można było znaleźć także przełamania tego nurtu w krwistej czerwieni i świetlistej bieli. Charakteru nadały stylizacjom ciężkie lakierowane czarne buty założone przez modelki. Zawsze, gdy widzę połączenie ciężaru jednej tekstury w stosunku do lekkości drugiego materiału to wiem, że coś się święci. I tutaj Aleksander spisał się moim zdaniem świetnie. Ciężko wybrać mi jedną sukienkę, bo wszystkie mają w sobie coś intrugującego.

Miu Miu 

Zastanawiały mnie mocno stylizacje z zaakcentowanymi skarpetkami do sandałów i szpilek, ale to dobrze jeśli patrząc na kolekcje widz zastanawia się o co chodzi. Każdy twórca ma swoją wizję i nie każdy umie to zinterpretować, z resztą zazwyczaj patrzymy na świat przez swój pryzmat. Miu Miu postawiło w tym sezonie na całkowite kontrakty, ale tylko z pozoru. Patrząc na kolekcję jako całość będziecie mogli zauważyć, że każda stylizacja się ze sobą wiąże. Oprócz kwiatowych wzorów, zarysów i detali to nie można pominąć faktu kontraktu kolorów.
Mi przypadła do gustu koronkowa sukienka, narzucona jakby od niechcenia, niczym za duża pożyczona od starszej siostry. Mój pomysł na to byłby taki, że zostawiłabym białe szorty, ale na górę pod spód dałabym białą koszulę z chabrowym lub soczyście pomarańczowym krawatem. To byłoby ciekawe połączenie. Ostatni płaszczyk już na pierwszy rzut oka widać, że wiosenny powiew w nim rządzi. I jeszcze jedno, wiem wiem, że może i powinnam od tego zacząć i iść tym tropem, ale SKARPETKI. Przewijają się w całej kolekcji w różnej kolorystyce i długości. To znak rozpoznawczy tej kolekcji (hahahha...ostatnio coraz więcej projektantów z burzą pomysłów nawiązuje do tego trendu). 

O ile jestem w stanie zrozumieć "skarpetki do szpilek" na wybiegu i w dopracowanych stylizacjach na ulicy, o tyle ciężko mi pojąć sprzedaż butów w jednej z sieciówek podobnych do tych z wybiegów tzn. szpilki z cholewkami a la skarpetki. Musimy zrozumieć, że to co na wybiegu to sztuka, ale sprzedawanie czegoś "podobnego" wcale sztuką nie jest, bo idziemy wtedy w ilość a nie jakość i dobry smak. 

Kochani za kilka dni ostatnia część z FashionWeek Paris z tegorocznej jesieni. 







Comments

Popular Posts